RACZKUJĄCY KOŚCIÓŁ

IMG_20181028_041510

Od ponad dwóch tygodni przebywam w parafii MB Nieustającej Pomocy w Uralsku w Kazachstanie. Kiedy wyjeżdżałem z Polski, myślałem, że wyjeżdżam na misje, do raczkującego Kościoła (w mojej diecezji jest sześć parafii po 30-50 osób), a okazało się, że tutejszy raczkujący Kościół udzielił mi piorunującej misji. Naprawdę musiałem sformatować swoje myślenie. Tutaj poczułem się jak w pierwotnym Kościele, gdzie parafia jest realną wspólnotą jak rodzina, gdzie namacalnie odczuwa się siłę miłości i to ona jest podstawowym bodźcem wiary. Kiedyś (czyt: trzy tygodnie temu) tylko z pobożnych anegdot słyszałem, jak np. św. Antoni wszedł do kościoła, usłyszał słowa Pisma i uwierzył, a teraz tego doświadczam jako normalności, kiedy słyszę historie wiary tutejszych parafian. Wyobrażacie sobie kilkunastolatkę, której matka jest prawosławna, siostra jest muzułmanką, a ona postanawia być katoliczką w parafii, w której jest kilkadziesiąt osób (i nie wszyscy są ochrzczeni)?

Oczywiście od księży, sióstr zakonnych, wolontariuszy, ta sytuacja wymusza również przejrzystości życia. Kiedy przyjechałem do Uralska odbywał się trzy dniowy zjazd diecezjalny (następny jest w grudniu, żeby w nim uczestniczyć pokonuje się setki kilometrów), którego głównym tematem był Caritas. Mówiono jak nieodzowne jest życie widoczną miłością. Przywoływano taktykę Chrystusa, który posyłał uczniów po dwóch, aby ludzie mogli ujrzeć miłość, którą darzyli się Apostołowie, aby ludzie mogli zobaczyć to co głosili, bo słowa tylko pouczają, a przykład pociąga. Dlatego w Kazachstanie, mimo tego, ze parafie są małe, dążą, żeby było przynajmniej dwóch księży. Dzisiaj kolejny raz spotkaliśmy się wspólnie (proboszcz, diakon, dwie siostry zakonne i ja), żeby spokojnie powiedzieć sobie nawzajem co nam w sposobie życia innych imponuje, a co męczy. Dzięki temu naprawdę można lepiej się poznać, dać sobie wskazówki do pracy nad sobą, a ponad wszystko, to naprawdę oczyszcza atmosferę i ostatecznie uszczęśliwia, a w naszej misji jest głównym orężem w walce o zdobywanie ludzi dla Chrystusa. Tutaj to jest niezwykle istotne, bo bez prawdziwej wspólnoty miłości, nie mamy szans na przetrwanie, nie mamy szans na realną Ewangelizację. Trudno mi to wszystko na razie ogarnąć, i nie wiem do końca co mam myśleć, wiem, że to pewnie źle zabrzmi (ale nie zamierzam nikogo oceniać, mówię tylko o moich pierwszych nieprzemyślanych wrażeniach), ale muszę to powiedzieć: chociaż dopiero wczoraj powiedziałem tutaj swoje pierwsze krótkie kazanie do dwóch księży i dwóch sióstr, chociaż nie wygłosiłem jeszcze żadnej katechezy, nie poprowadziłem żadnego nabożeństwa, to mam jakieś nieodparte wrażenie, że dopiero tutaj, w Kazachstanie, biorę udział w świadomym głoszeniu Ewangelii i czuję się jak священник (swjaśćjennik, ros. słowo „ksiądz” znaczy tyle co: ten, który świadczy), a nie jak ksiądz (które pochodzi od słowa „książę, naczelnik plemienny”).

6 uwag do wpisu “RACZKUJĄCY KOŚCIÓŁ

  1. Священник, to po polsku kapłan, świadczyć, to свидетельствовать. Ale to nie zmienia faktu, że każdy священник powinien być свидетелем Jezusa.
    Niech Pan błogosławi!

    Polubienie

Dodaj komentarz